Wyjeżdżając nad morze zawsze marzymy o wypoczynku. Chcemy po prostu przez jakiś czas nie martwić się o nic, mieć wszystko pod ręką i korzystać z życia. Przecież jeżeli przez cały rok pracujemy, to przez ten krótki czas musimy się odprężyć i zadbać o siebie. Dlatego właśnie warto wybrać Ustkę. Tutaj naprawdę wszystko jest na miejscu i pod ręką, nie trzeba niczego szukać, atrakcji jest tak wiele, że każdy może wybrać to, co mu najlepiej pasuje. Może cały dzień opalać się na czystej, zadbanej i świetnie zorganizowanej plaży w Ustce, ale kiedy tylko przyjdzie mu ochota na sporty wodne, wystarczy skorzystać z wypożyczalni sprzętu wodnego i popływać skuterem wodnym albo kajakiem. Może też nauczyć się nurkować albo zagrać w siatkówkę plażową na jednym z boisk. Jest tu nawet Plażowe Przedszkole, w którym twoje dziecko może miło spędzić czas, a także wszystkie udogodnienia dla osób niepełnosprawnych. W Ustce po prostu myśli się o każdym i właśnie to zadecydowało o przyznaniu jej przez „Politykę” tytułu „Kurort na pięć gwiazdek”.
Inny przykład – po obu stronach kanału portowego istnieją plaże. Wschodnią wybierają ci, którzy kochają aktywny wypoczynek albo chcą zawrzeć nowe znajomości, bo jest to miejsce często uczęszczane, a plaże zachodnią, nie tak gwarną mogą wybrać ci, którzy wolą spokój i wypoczynek w ciszy. Ustka jest także uzdrowiskiem, posiada wiele sanatoriów i ośrodków rehabilitacyjnych, które zapewniają nowoczesne zabiegi i odprężenie dla ciała i umysłu. W Zakładzie Przyrodoleczniczym powstałym na miejscu dawnych łazienek korzystać można z wyjątkowo szerokiej gamy usług – masaży, kąpieli solankowych, inhalacji, prądolecznictwa i wielu, wielu innych. Natomiast młodzież chętnie będzie bawiła się do rana w licznych dyskotekach i klubach. Do tego co roku odbywa się tu mnóstwo koncertów, festynów i imprez sportowych. Wielką atrakcją jest Ogólnopolski Festiwal Sztucznych Ogni, gdzie najzdolniejsi pirotechnicy rywalizują ze sobą, a przy tym można posłuchać muzyki na żywo. Jest tu też sporo ciekawych miejsc – ustecka Promenada Nadmorska wraz z parkiem spacerowym, oraz Baza Ratowników Morskich, którą zbudowano tu w 1867 roku z uwagi na liczne wypadki statków. To budynek z czerwonej cegły z maltańskim krzyżem – godłem ratowniczym. Dzięki podpisanemu w 2003 roku porozumieniu Ustka razem ze Słupskiem tworzy Dwumiasto, połączone komunikacją autobusową i kolejową, dzięki czemu jeszcze zyskuje na atrakcyjności. Czekamy na Wasze opinie o Ustce…
byłem w tym roku w ustce bardzo mi się podobało piękne miasteczko jeśli chcieć wypocząć aktywnie i poznać przy okazji okolice i trochę historii warto przyjechać
ciekawie zrobiona w pobliżu ustki w Orzechowie ścieżka po wydmie w samej ustce bunkry trzeci falochron po stronie zachodniej .Poza tym piękna plaża i widoki
Ustka ma piękną plażę z wysokimi brzegami, lasem sosnowym na wydmach i miłą zabudową. Ale… nie rozwija się od jakichś 10 lat, chyba że rozwój to wybrukowanie ulic i wyremontowanie kilku domków. Atrakcji nie ma (!!!) żadnych na poziomie – ile można słuchać diso-polo z przycumowanego w porcie statku i zespołu w porcie grającego nieudolnie sławne covery. Imprezy sportowe przypominają zawody międzyszkolne, festiwale, koncert na plaży – folwark, dla dzieciaków na raz dobre. A może budy z chińskim badziewiem po 4 zł są atrakcją? Kino na plaży jest fajnym pomysłem.
Brakuje typowo morskich imprez szantowych, taniego, aktualnego kina (co takiego się stało, że 10 lat temu lokalne kino grało bieżący repertuar, a teraz już nie, bo nikt tam nie chodzi – może za drogie bilety, może wciąż te same filmy?). Brak porządnej restauracji – te, które są, mają charakter wiejsko-dancingowy:), a właściciele i obsługa tak są pewni swej pozycji, że nie dbają o klienta (brak konkurencji?)Pizzerie? Kto je chwali, ten chyba nie jadł nigdy dobrej pizzy. Przy okazji polecam słupską Chatę Macochy – kasuje je wszystkie, choć też się ostatnio trochę zepsuła. Na promenadzie – cudownej, swoją drogą – nie radzę nic jeść – albo drogie, albo nieświeże – szczególnie to drugie (sfermentowane ananasy i brzoskwinie w gofrach, nieświeże dodatki mięsne). Albo po prostu niedobre. Brakuje tam świeżej krwi, jakiejś konkurencji, bo restauratorzy z promenady nie starają się w ogóle – podnoszą tylko ceny, ale jakość usług spada – np. naleśniki z roku na rok coraz gorsze, zresztą za każdym podejściem piecze inny sezonowy dorabiacz, więc to kwestia szczęścia, na co się trafi. Lody to porażka – wodniste (raz w ciągu 10 lat widziałem budę z „szejkami”, ale się szybko zwinęli), kebaby też, zapiekanek lepiej się nie tykać i hod-dogów – bez smaku. Pierogi usteckie? Ilość rodzajów pierogów na bilboardzie jest dla picu, jak sami przyciśnięci przyznają (dla reklamy, żeby ładnie wyglądało) – w rzeczywistości jest ze 4,5 wariantów i nie zawsze najświeższe składniki. Jak dla mnie, to żenada. Przy okazji – zawsze świeże i zawsze dobre są kurczaki z rożna z placu koło SAMu Czar – tu się jakość nie zmieniła od 10 lat! Polecam (z surówkami:). Herbaciarnio-winiarnia na początku Marynarki stara się przynajmniej. Restauracyjka pod Dębem – tłusto (co jest dla nich synonimem domowego jedzenia) i drogo, ale za to w ładnym wnętrzu. Ryby – typowo morski przysmak, z powodu zakazu połowów od lat w smażalniach serwują mrożonki jako świeże i to za horrendalne ceny. W sklepie rybnym na ryneczku też podobnie robią ludzi w konia – sprzedają „świeże ryby”, które się na patelni w domu zamieniają w papkę.
Co do sklepów – mentalność PRLowska – przy Marynarki w Bochnie starsza pani nakłada palcami bez rękawiczek bułki (!!!) i ruga jak jej się zwróci uwagę. O lodach podawanych paluchami bez chusteczki nie wspominam nawet. Zero atrakcji dla 20-, 30-, 40-latków. Nie ma gdzie potańczyć – oprócz dresiarsko-lokalno-szczeniackiej dyskoteki w porcie nie ma nic, gdzie grają muzykę niechodnikową (czyli taką stylizowaną na disco-polo, ew. Dodę czy inną Budkę Suflera). Podsumowując – ucieszą się tylko dzieci i emeryci. Nie ma dobrej knajpki piwnej – z tanim dobrym, lokalnym piwem – która wieczorem nie staje się menelnią lub nie jest pizzerią z ceną piwa jak w Warszawie. Co do plaży z artykułu – owszem, piękna, ale to nieprawda, że zachodnia to ostoja spokoju – w sezonie jest równie gęsto oblężona co wschodnia (jeśli się chce spokoju, to trzeba odejść parę kilometrów jedną albo drugą), tyle że głębsza woda przy brzegu po tej stronie i większe fale. Ale już dojście na zachodnią plażę – jak za króla Ćwieczka. Po wschodniej stronie z kolei – falochron – był świetny przez tyle lat, dało się po nim spacerować w nocy. Ale z okazji postawienia świątka Nepomucena na początku falochronu, zmienili też oświetlenie i teraz ciemności egipskie gdy słońce zajdzie i niestety strach tam chodzić po zmroku. Nikt też nie daje kar za niesprzątanie psich kup – zakupione jest wszędzie, a skwer Jana Pawła, swoją drogą miejsce kiedyś uświęcone – był tam kościół i cmentarz – jest wychodkiem dla psów turystów. Czy jest po co jechać do Ustki? Owszem, jak się dobrze trafi z mieszkaniem (lepiej mieszkać w części wschodniej, bo zachodnia „na Wydmie” itp. to odpowiednik osiedla mieszkaniowego z jednym sklepem, więc do cywilizacji trzeba i tak przechodzić na stronę wschodnią, co na dłuższą metę jest uciążliwe). Nawet za obskurny pokoik żądają grubą kasę, nieadekwatną do „wygód”. Hotele i pensjonaty – szaleństwo cenowe. Tylko niektóre uzdrowiska nie straciły przyzwoitości, ale tam trzeba zaklepywać miejsca rok wcześniej.
Warto tu przyjechać dla widoków, plaży, wody i powietrza, na resztę nie ma sensu się kusić, bo to wyrzucone pieniądze. Co jeszcze bulwersuje – sezon według cen wynajmu zaczyna się już w maju, ale miasto nie jest jeszcze wtedy na przyjazd turystów przygotowane. Trzeba wiedzieć, że przyjeżdżając tu przed i po miesiącach – lipiec sierpień, pierwsza połowa września – tylko część sklepów z jedzeniem/piciem/atrakcjami/pamiątkami funkcjonuje w mieście, a szczególnie na promenadzie. Plaża bywa też w tym czasie nieśpiesznie rekonstruowana, więc zamiast czystego piasku są nierówności usypane brudu wyciąganego z dna kanału portowego. Koło tego gnoju nawet przejść trudno, tak śmierdzi. Można by to zrobić sprawniej albo przynajmniej przed skokiem cen na początku sezonu. Kto zna Ustkę, ten wie, że nie ma w tym co piszę grama przesady – sam byłem zakochany w Ustce jakieś 10 lat temu i mam sentyment do tego miasta, ale mam też oczy i rozsądek. Pięć gwiazdek? To jakiś żart. Ten kto to przyznawał, nie był chyba nigdy za granicą i nie widział prawdziwego kurortu i świetnej organizacji, kreatywności, pomysłowości, konkurencji. U nas w Polsce konkuruje się tylko na opinie w prasie, nie mające niestety pokrycia z rzeczywistością. Sądzę, że byle McDonald’s otwarty na promenadzie zrujnowałby tamtejsze restauracje. Ale jeśli komuś to wszystko nie przeszkadza – to polecam ten „pięciogwiazdkowy kurort”. Widoki są tu cudowne, naprawdę. Morze, jeśli odglonione i nie śmierdzi – też jest piękne.
Pozdrawiam.
Polecam Ustkę i cudowną promenadę.Tam się czuje nadmorski klimat,to prawdziwy kurort.Chętnie tam jeszcze wrócę i zachęcam do odwiedzenia tak uroczego miejsca.A promenada jest po prostu BOSKA!!!
byłem w tym roku w ustce bardzo mi się podobało piękne miasteczko jeśli chcieć wypocząć aktywnie i poznać przy okazji okolice i trochę historii warto przyjechać
ciekawie zrobiona w pobliżu ustki w Orzechowie ścieżka po wydmie w samej ustce bunkry trzeci falochron po stronie zachodniej .Poza tym piękna plaża i widoki
Ustka ma piękną plażę z wysokimi brzegami, lasem sosnowym na wydmach i miłą zabudową. Ale… nie rozwija się od jakichś 10 lat, chyba że rozwój to wybrukowanie ulic i wyremontowanie kilku domków. Atrakcji nie ma (!!!) żadnych na poziomie – ile można słuchać diso-polo z przycumowanego w porcie statku i zespołu w porcie grającego nieudolnie sławne covery. Imprezy sportowe przypominają zawody międzyszkolne, festiwale, koncert na plaży – folwark, dla dzieciaków na raz dobre. A może budy z chińskim badziewiem po 4 zł są atrakcją? Kino na plaży jest fajnym pomysłem.
Brakuje typowo morskich imprez szantowych, taniego, aktualnego kina (co takiego się stało, że 10 lat temu lokalne kino grało bieżący repertuar, a teraz już nie, bo nikt tam nie chodzi – może za drogie bilety, może wciąż te same filmy?). Brak porządnej restauracji – te, które są, mają charakter wiejsko-dancingowy:), a właściciele i obsługa tak są pewni swej pozycji, że nie dbają o klienta (brak konkurencji?)Pizzerie? Kto je chwali, ten chyba nie jadł nigdy dobrej pizzy. Przy okazji polecam słupską Chatę Macochy – kasuje je wszystkie, choć też się ostatnio trochę zepsuła. Na promenadzie – cudownej, swoją drogą – nie radzę nic jeść – albo drogie, albo nieświeże – szczególnie to drugie (sfermentowane ananasy i brzoskwinie w gofrach, nieświeże dodatki mięsne). Albo po prostu niedobre. Brakuje tam świeżej krwi, jakiejś konkurencji, bo restauratorzy z promenady nie starają się w ogóle – podnoszą tylko ceny, ale jakość usług spada – np. naleśniki z roku na rok coraz gorsze, zresztą za każdym podejściem piecze inny sezonowy dorabiacz, więc to kwestia szczęścia, na co się trafi. Lody to porażka – wodniste (raz w ciągu 10 lat widziałem budę z „szejkami”, ale się szybko zwinęli), kebaby też, zapiekanek lepiej się nie tykać i hod-dogów – bez smaku. Pierogi usteckie? Ilość rodzajów pierogów na bilboardzie jest dla picu, jak sami przyciśnięci przyznają (dla reklamy, żeby ładnie wyglądało) – w rzeczywistości jest ze 4,5 wariantów i nie zawsze najświeższe składniki. Jak dla mnie, to żenada. Przy okazji – zawsze świeże i zawsze dobre są kurczaki z rożna z placu koło SAMu Czar – tu się jakość nie zmieniła od 10 lat! Polecam (z surówkami:). Herbaciarnio-winiarnia na początku Marynarki stara się przynajmniej. Restauracyjka pod Dębem – tłusto (co jest dla nich synonimem domowego jedzenia) i drogo, ale za to w ładnym wnętrzu. Ryby – typowo morski przysmak, z powodu zakazu połowów od lat w smażalniach serwują mrożonki jako świeże i to za horrendalne ceny. W sklepie rybnym na ryneczku też podobnie robią ludzi w konia – sprzedają „świeże ryby”, które się na patelni w domu zamieniają w papkę.
Co do sklepów – mentalność PRLowska – przy Marynarki w Bochnie starsza pani nakłada palcami bez rękawiczek bułki (!!!) i ruga jak jej się zwróci uwagę. O lodach podawanych paluchami bez chusteczki nie wspominam nawet. Zero atrakcji dla 20-, 30-, 40-latków. Nie ma gdzie potańczyć – oprócz dresiarsko-lokalno-szczeniackiej dyskoteki w porcie nie ma nic, gdzie grają muzykę niechodnikową (czyli taką stylizowaną na disco-polo, ew. Dodę czy inną Budkę Suflera). Podsumowując – ucieszą się tylko dzieci i emeryci. Nie ma dobrej knajpki piwnej – z tanim dobrym, lokalnym piwem – która wieczorem nie staje się menelnią lub nie jest pizzerią z ceną piwa jak w Warszawie. Co do plaży z artykułu – owszem, piękna, ale to nieprawda, że zachodnia to ostoja spokoju – w sezonie jest równie gęsto oblężona co wschodnia (jeśli się chce spokoju, to trzeba odejść parę kilometrów jedną albo drugą), tyle że głębsza woda przy brzegu po tej stronie i większe fale. Ale już dojście na zachodnią plażę – jak za króla Ćwieczka. Po wschodniej stronie z kolei – falochron – był świetny przez tyle lat, dało się po nim spacerować w nocy. Ale z okazji postawienia świątka Nepomucena na początku falochronu, zmienili też oświetlenie i teraz ciemności egipskie gdy słońce zajdzie i niestety strach tam chodzić po zmroku. Nikt też nie daje kar za niesprzątanie psich kup – zakupione jest wszędzie, a skwer Jana Pawła, swoją drogą miejsce kiedyś uświęcone – był tam kościół i cmentarz – jest wychodkiem dla psów turystów. Czy jest po co jechać do Ustki? Owszem, jak się dobrze trafi z mieszkaniem (lepiej mieszkać w części wschodniej, bo zachodnia „na Wydmie” itp. to odpowiednik osiedla mieszkaniowego z jednym sklepem, więc do cywilizacji trzeba i tak przechodzić na stronę wschodnią, co na dłuższą metę jest uciążliwe). Nawet za obskurny pokoik żądają grubą kasę, nieadekwatną do „wygód”. Hotele i pensjonaty – szaleństwo cenowe. Tylko niektóre uzdrowiska nie straciły przyzwoitości, ale tam trzeba zaklepywać miejsca rok wcześniej.
Warto tu przyjechać dla widoków, plaży, wody i powietrza, na resztę nie ma sensu się kusić, bo to wyrzucone pieniądze. Co jeszcze bulwersuje – sezon według cen wynajmu zaczyna się już w maju, ale miasto nie jest jeszcze wtedy na przyjazd turystów przygotowane. Trzeba wiedzieć, że przyjeżdżając tu przed i po miesiącach – lipiec sierpień, pierwsza połowa września – tylko część sklepów z jedzeniem/piciem/atrakcjami/pamiątkami funkcjonuje w mieście, a szczególnie na promenadzie. Plaża bywa też w tym czasie nieśpiesznie rekonstruowana, więc zamiast czystego piasku są nierówności usypane brudu wyciąganego z dna kanału portowego. Koło tego gnoju nawet przejść trudno, tak śmierdzi. Można by to zrobić sprawniej albo przynajmniej przed skokiem cen na początku sezonu. Kto zna Ustkę, ten wie, że nie ma w tym co piszę grama przesady – sam byłem zakochany w Ustce jakieś 10 lat temu i mam sentyment do tego miasta, ale mam też oczy i rozsądek. Pięć gwiazdek? To jakiś żart. Ten kto to przyznawał, nie był chyba nigdy za granicą i nie widział prawdziwego kurortu i świetnej organizacji, kreatywności, pomysłowości, konkurencji. U nas w Polsce konkuruje się tylko na opinie w prasie, nie mające niestety pokrycia z rzeczywistością. Sądzę, że byle McDonald’s otwarty na promenadzie zrujnowałby tamtejsze restauracje. Ale jeśli komuś to wszystko nie przeszkadza – to polecam ten „pięciogwiazdkowy kurort”. Widoki są tu cudowne, naprawdę. Morze, jeśli odglonione i nie śmierdzi – też jest piękne.
Pozdrawiam.
Polecam Ustkę i cudowną promenadę.Tam się czuje nadmorski klimat,to prawdziwy kurort.Chętnie tam jeszcze wrócę i zachęcam do odwiedzenia tak uroczego miejsca.A promenada jest po prostu BOSKA!!!